Kiedy obserwujemy ten świat, który na miejscu Boga postawił człowieka i który codziennie walczy, który co roku dokonuje aborcji 50 milionów dzieci i pozwala na to, aby co pięć sekund umierało z głodu jedno dziecko, nasuwa nam się tylko jedno pytanie: Boże, gdzie jesteś? A Bóg odpowiada: W Medziugorju!
Przesłanie Biblii i Ewangelia Chrystusa opierają się na jednej, cudownej prawdzie, którą święty Paweł wyraził słowami: „Gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska!” (Rz 5,20). Najbardziej znanym przykładem obrazującym ten „paradoks” jest grzech Adama. Zamiast ukarać i na zawsze odrzucić człowieka, Bóg wysyła swojego umiłowanego Syna, aby odkupił grzechy swojego niewiernego sługi! „O, szczęśliwa wina, skoro ją zgładził tak wielki Odkupiciel!” – śpiewa kościół w Orędziu Paschalnym. To jest niesamowita prawda! Boża miłość przekroczyła ludzkie zło, Boże przebaczenie przezwyciężyło ludzki grzech! To od dawna była Boża odpowiedź na zło tego świata! Na grzech Adama Chrystus odpowiedział swoją ofiarą! Adam poprzez własną winę utracił ziemskie życie, a Chrystus darował mu życie niebieskie! Adam zniszczył ludzką naturę, a Chrystus dał mu swoją boską! „Gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska!”
Przemożna łaska jest zatem od dawna Bożą odpowiedzią na zło tego świata! Biblia jest pełna takich przykładów! Przypomnijmy sobie synów Adama! Kiedy Kain zabił swojego niewinnego brata Abla, co uczynił Bóg? On dał „znamię Kainowi, aby go nie zabił, ktokolwiek go spotka” i powiedział:„Ktokolwiek by zabił Kaina, siedmiokrotną pomstę poniesie!” (Rdz 4,15). Zamiast pomścić Abla i zabić Kaina dał mu znak swojej łaski na czole i zachował go od sprawiedliwej kary, aby zapowiedzieć przyszłą łaskę chrztu, poprzez który każdy grzesznik otrzyma odpuszczenie grzechów i nowe, niezasłużone życie w przemożnej łasce Bożej! Popatrzmy na Józefa i jego zazdrosnych braci (Rdz 37). Oni najpierw chcieli go zabić a następnie sprzedali go za dwadzieścia sztuk srebra do Egiptu. Bóg zamiast ukarać ich za grzech, właśnie ich i cały naród Izraela poprzez Józefa uratuje od głodu i śmierci. Popatrzmy na świętego Piotra! Zamiast zaprzeć się go przed swoim Ojcem (por. Mt 10,33) tak jak Piotr się Go wyparł, Jezus stawia go na czele apostołów, wypowiadając te słowa: „ale Ja prosiłem za tobą, żeby nie ustała twoja wiara. Ty ze swej strony utwierdzaj twoich braci” (Łk 22,32). Albo Maria Magdalena! Była wielką nierządnicą, Bóg jednak nie tylko jej wybaczył, ale pozwolił, aby to z jej ust apostołowie usłyszeli radosną nowinę o zmartwychwstaniu Jezusa (por. z: Mt 28,7)! Dlatego ona w kościele prawosławnym jest czczona jako najświętsza kobieta zaraz po Matce Bożej i nosi tytuł „Apostołki Apostołów”. To jest niesamowita prawda! Za wszystkie nasze grzechy, które przybijają Jezusa do krzyża niczym ostre gwoździe, On zawsze odpowiada swoją przeświętą i zbawczą krwią! „Gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska!”
Kiedy to pojmiemy, zrozumiemy, jak wielką i ważną jest prawda, że Bóg nigdy w historii nie pozostał bierny w stosunku do grzechu i niesprawiedliwości tego świata, nigdy nie milczał i tylko patrzył z góry, jak zło szerzy się po ziemi, lecz wprost przeciwnie – On zawsze odpowiadał na wielkie zło jeszcze większą łaską! Co to oznacza dla nas? Oznacza to, że właśnie to dzieje się także dzisiaj u nas! Oznacza to, że kiedy obserwujemy ten świat, który zapomniał i opuścił Boga, który tonie w grzechu, niemoralności i braku pokoju, Bóg przygotowuje swoją odpowiedź i lek na chorobę naszych czasów i wysyła promienie nowej wiosny, by pokonały duchową ciemność spowijającą ten świat! Oznacza to, że żyjemy w biblijnych czasach, jak kiedyś przepięknie głosił ojciec dr Tomislav Pervan na Festiwalu Młodych w Medziugorju: „Tak jak kiedyś Bóg poprzez Mojżesza wziął swój naród na rękę i prowadził go do Ziemi Obiecanej, tak samo dzisiaj bierze nas za rękę poprzez Maryję i prowadzi ku zbawieniu!” Przez całą historię Bóg wysyłał swoich proroków, apostołów i świętych, aby prowadzili swój naród, a w naszych czasach Bóg zdecydował się wprowadzić nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi, aby zbawić wiele dusz (orędzie Matki Bożej z Fatimy). Lecz dlaczego Bóg wybrał właśnie Maryję dla naszych czasów?„Gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska!” A dzisiaj nie tylko, że grzech się wzmógł, ale spowodował, że człowiek nadał grzechowi ramy prawne. Człowiek ma prawo do ateizmu (grzech przeciwko Bogu), do homoseksualizmu (grzech przeciwko naturze) i do aborcji (grzech przeciwko człowiekowi). Dzisiejszym czasom nie jest zatem potrzebna wielka łaska, lecz pełnia łask! A gdzie znajduje się pełnia łask? W Maryi! „Zdrowaś Maryjo, łaski pełna”.
Zatem kiedy widzimy, jak codziennie wzmaga się na świecie grzech i ateizm, dostrzegamy z drugiej strony, jak Bóg w Medziugorju odpowiada pełnią swoich łask, która jest w Eucharystii, modlitwie sercem, a także w różańcu, poście, spowiedzi i Piśmie Świętym. Kiedy widzimy, jak Goliat naszych czasów z dnia na dzień rośnie i zabija codziennie nienarodzone dzieci i niszczy nasze rodziny oraz państwa, wówczas Bóg daje nam tych pięć kamieni łask, dzięki którym możemy pokonać i przezwyciężyć Złego niczym Dawid i wspólnie z Maryją zmiażdżyć mu głowę. Niech zatem wszyscy ludzie na świecie albo przynajmniej wszyscy ludzie dobrej woli, zrozumieją niesamowity cel, znaczenie i rolę Medziugorja! Medziugorje jest Bożą odpowiedzią dla dzisiejszego świata! Medziugorska łaska jest Bożym środkiem zbawienia dla dzisiejszych czasów! Medziugorska duchowość jest lekiem i zwycięstwem nad złem naszych czasów! Poprzez Medziugorje zrealizuje się triumf Niepokalanego Serca Maryi, który Matka Boża zapowiedziała równo sto lat temu w Fatimie i ponownie potwierdziła w Medziugorju: „[…] aby, przy waszej pomocy zrealizować to, co ja pragnę zrealizować poprzez tajemnice, które rozpoczęłam w Fatimie” (orędzie z 25 sierpnia 1991 roku). A co rozpoczęła w Fatimie? Zaczęła miażdżyć głowę szatana!
Matko Maryjo, uczyń nas swoimi apostołami, abyśmy razem z Tobą zmiażdżyli diabelską wątpliwość i niewiarę w naszych sercach, abyśmy zmiażdżyli ducha chłodu i braku serdeczności w naszych rodzinach i abyśmy zmiażdżyli grzeszne i diabelskie panowanie na tym bezbożnym świecie. Amen. Alleluja! Kiedy się urodziłem, rodzina przyjęła mnie z miłością i poświęcała się dla mnie. Tak samo jest dzisiaj. Urodziłem się w katolickiej rodzinie, w której ojciec jako głowa rodziny był szczególnie szanowany. Jego słowa traktowaliśmy jak święte. Moja matka, tak jak liczne matki w naszym regionie, serdecznie i ciepło troszczyła się o nasze wychowanie i dobre imię naszego domu. Jako chrześcijanie wypełnialiśmy nasze obowiązki wiernych i obchodziliśmy święta. Matka już od dzieciństwa regularnie prowadziła nas do kościoła, a w domu modliliśmy się wspólnie jako rodzina. Mój brat, siostra i ja znaliśmy oraz ceniliśmy rodzinne wartości. I nawet te drobne sprzeczki, do których między nami dochodziło, nie miały żadnych konsekwencji. Moją rodzinę postrzegałem jako silną, harmonijną i dobrą, stanowiła dla mnie wielkie wsparcie w okresie dorastania.
Kiedy poszedłem do szkoły średniej, pojawiła się we mnie młodzieńcza potrzeba, żeby więcej czasu spędzać w towarzystwie rówieśników, czyli by stać się innym niż do tej pory. Na początku to było dziecinne. Czuliśmy, że już nie jesteśmy dziećmi, ale jeszcze nie jesteśmy dorośli. W rzeczywistości nie wiedzieliśmy, kim jesteśmy, błąkaliśmy się. Zadając sobie takie pytania, poszedłem krok dalej w poszukiwaniu siebie i innych wartości. Wówczas w nieoczekiwany sposób po raz pierwszy na drodze mojego życia pojawiły się narkotyki. To była mieszanka ciekawości i przyjemności. Nie mogłem się zatrzymać. Wówczas nie mogłem sobie nawet wyobrazić, przez jakie piekło będę musiał przejść. Szybko musiałem zapłacić wysoką cenę za tę przyjemność. Zaczęła się moja walka, moje pragnienie, aby całkowicie uciec od tego zła. Lecz to było trudne. Wojna z narkotykami trwała prawie osiem lat. Mój brat i ja zrozumieliśmy, że sami jesteśmy bezsilni i nie możemy dostrzec wolności, do której wyzwolił nas Chrystus. Narkotyki ze wszystkich sił domagały się haraczu.
Prawdziwie zacząłem prosić ukochanego Boga, aby mi pomógł
Do walki z uzależnieniem włączyła się także moja rodzina. Ojciec, matka i siostra Ana, która rzuciła pracę w Szwajcarii i przyjechała pomóc swoim braciom. Na początku myśleliśmy, że to będzie łatwiejsza droga i że ten problem sam z siebie jakoś się rozwiąże. Niestety, tak nie było. Kiedy ojciec przyłapał nas na gorącym uczynku, wiedzieliśmy, że to koniec.
Prawdziwie zacząłem prosić ukochanego Boga, aby mi pomógł. Matka jeszcze silniej trzymała się miłości Bożej i modliła się, żeby Bóg uratował jej synów. Widziała, że także ja tego bardzo pragnę. Zaprowadziła mnie na rekolekcje. Dzięki katechezom, modlitwie i Mszom świętym poczułem, że Jezus mnie kocha i pragnie mi pomóc, chociaż wówczas swoje cierpienie i ból uważałem za Bożą karę. Czułem, że Bóg się oddalił ode mnie… Lecz to było tylko oszustwo szatana. Bóg zawsze był przy mnie, tylko ja się od niego odsunąłem. Kiedy otrzymałem trochę światła i prawdziwie poprosiłam o pomoc, Bóg – przez dobrych ludzi i swoją Opatrzność – zaprowadził mnie do wspólnoty „Miłosierny Ojciec” – miejsca modlitwy, pracy, prawdy i miłości.
Gdy z bratem przebywaliśmy we wspólnocie, nasza rodzina była przy nas i odegrała ważną rolę. Konsekwentnie wszyscy przestrzegali programu wspólnoty. We wspólnocie bowiem nie zmienia się tylko osoba uzależniona, ale również cała jej rodzina. Tak było także w przypadku mojej rodziny. Wszyscy towarzyszyli nam krok po kroku i słuchali rad osób odpowiedzialnych za nas.
We wspólnocie są trzy fundamenty: modlitwa, praca i poczucie wspólnoty. One czynią nas nowymi ludźmi na tym samym świecie, w którym wcześniej żyliśmy. Życie we wspólnocie ma swoje wzloty i upadki, jest to dość trudna i ciernista droga. Program trwa trzy lata i człowiek nieustannie się tutaj łamie i buduje… Jest wiele trudnych i pełnych emocji chwil, w których człowiek czuje się sam, czuje się opuszczony, pragnie uciec… W takich chwilach dochodzi do głosu poczucie wspólnoty. Zawsze znajdzie się tutaj jakiś, najczęściej starszy, chłopak, który rozpozna tę trudność i pomoże. Najwięcej sił czerpiemy z modlitwy i ona utrzymuje nas na dobrej drodze.
Ojciec Niebieski wybacza swoim dzieciom
Nie zawsze jest tak, że osobie uzależnionej można pomóc i zatrzymać ją we wspólnocie. Często zwyciężają stare nawyki, ulica i skłonność do czynienia zła. Często radowałem się, widząc jakiegoś nowego „kolegę” i wierząc, że pomożemy mu tutaj. Albo ogarniał mnie smutek, kiedy patrzyłem, jak odchodzą ci, którym nie można było pomóc, którzy wracają do starego sposobu życia. Wiedziałem, dokąd idą, ale nie mogłem im pomóc! Z czasem można się do tego przyzwyczaić, ale zawsze pozostaje smutek i żal w sercu. Wspólnota po zakończonym programie także troszczy się o swoich wychowanków. Każdemu stara się znaleźć jakąś pracę i umożliwić nowy początek. Tak samo było ze mną. Dostrzeżono moje starania i cechy charakteru i wspólnota poprosiła mnie, żebym pracował jako terapeuta, żebym pomagał innym chłopakom pokonywać ich trudności.
Kiedy analizuję moje życie we wspólnocie, czuję, że zawsze głęboko dotykały mnie uzdrawiające słowa Jezusa, że prawda wyzwala. Jest to jeden z częściej powtarzanych cytatów w naszej wspólnocie. Słowa Jezusa wiele dla mnie znaczyły i one mnie naprawdę zmieniły. We wspólnocie każdego dnia czyta się i komentuje Słowo Boże. W każdej Ewangelii usiłujemy odnaleźć przesłanie dla nas. Dla mnie może najlepszym biblijnym tekstem jest ten opowiadający o miłosiernym ojcu, który swojego marnotrawnego syna przyjmuje z otwartymi rękami, chociaż on wszystko stracił i zniszczył. Ojciec Niebieski jest tym, który wybacza swoim dzieciom, a Jego miłość nie ma końca.
Pod opieką Królowej Pokoju
Modlitwa jest ważna w moim życiu, ale uważam, że ważniejsze jest życie Słowem Bożym. Chodzę na Msze święte i regularnie przyjmuję sakramenty, często uczestniczę w rekolekcjach… Lubię także wspomnieć o tym, że dla Boga droższe jest miłosierdzie niż ofiara. Święty mówi: „Jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko pozostałe jest na swoim miejscu”. Ująłbym to tak: nie wystarczy tylko słuchać Słowa Bożego, ono musi przebywać we mnie, zamieszkać we mnie. Nie wystarczy odpowiedzieć na nie tylko słowem, należy na nie odpowiadać także czynami. Słowo Boże musi stać się wydarzeniem w moim życiu, mocną rzeczywistością, która jest niczym fundament do wspierania budowy mojego życia, która może przetrzymać wszystkie życiowe burze i wyzwania. Tutaj jesteśmy pod egidą Królowej Pokoju, Matki Bożej, Dziewicy, która się modli. Tej, która uniżenie słucha swojego Syna. Jest z nami w Medziugorju ponad trzydzieści lat. Dała wiele orędzi poprzez widzących. Głęboko poruszyły mnie Jej słowa: „Gdybyście wiedzieli, jak was kocham, płakalibyście z radości”. Możemy się wiele nauczyć od Matki Bożej, ale na mnie największe wrażenie robi Jej uniżenie i wytrwałość. Ona jest tą, która cierpliwie wzywa do nawrócenia, po którym przychodzi uzdrowienie duszy i ciała.
Jestem niezmiernie wdzięczny ukochanemu Bogu i Najświętszej Maryi Pannie za moje uzdrowienie, ale równocześnie jestem świadomy, że moje uzdrowienie i nawrócenie ktoś dla mnie wymodlił. Chłopcy we wspólnocie zawsze modlą się za tych, którzy są w największej potrzebie. Wszystkim zalecałbym, aby modlili się za innych, za tych, którzy potrzebują modlitwy i za tych, za których nie ma kto się modlić. Dzisiaj na młodzież czyhają liczne niebezpieczeństwa i wyzwania. Stawiamy przed sobą wielkie cele, często są one nierealne. Czcimy błędnych idoli. Żyjemy cudzym życiem, żyjemy w pusty sposób… Z Jezusem łatwiej jest nam pokonać te wszystkie wyzwania. Musimy być jeszcze bardziej pokorni, żyć obecną chwilą i skłaniać się ku dobru. To jest krótka historia życia młodzieńca, który dzisiaj dzięki Bożej pomocy stoi na nogach i rozróżnia dobro od zła, który nauczony swoim doświadczeniem, pragnie pomóc wszystkim, którzy znajdują się w szponach narkotyków, alkoholu i hazardu. Jego przesłanie streszcza się w słowach Madingera: „Bóg nie zachowa cię od wszelkiego cierpienia, ale całe cierpienie przeobrazi w błogosławieństwo! Jeśli Go szukasz i miłujesz, Twój Ojciec Niebieski poprzez cierpienie oczyści twoją duszę, uwolni ją, wzmocni i pokonasz wszelkie zło. Ponieważ Bóg jest niezniszczalną miłością. On nie pozostawi Cię w ciemności, uchroni cię przed wszelką rozpaczą. Złóż swój krzyż w Bożych rękach! To będzie dla ciebie błogosławieństwo” (tłumaczenie z chorwackiego).
o. Petar Komljenović OFM
(Opublikowano w Głosie Pokoju nr 11)