Maryja Panna w każdym orędziu, które kierowała do nas w Boże Narodzenie przez ostatnie 25 lat [tekst pochodzi z 2007 roku – uwaga redakcji] wzywała do pokoju: „Dzisiaj również niosę na ręku Dziecię Jezus, Króla Pokoju, by błogosławił was swoim pokojem. Dzieci, w szczególny sposób wzywam was, abyście nieśli mój pokój w tym niespokojnym świecie” (orędzie z 25 grudnia 2005 roku). „Niosę wam Tego, który jest Królem Pokoju, by dał wam swój pokój” (orędzie z 25 grudnia 2003 roku). „Dzieci, w szczególny sposób daję wam błogosławieństwo Dzieciątka Jezus. Niech On wypełni was swoim pokojem” (orędzie z 25 grudnia 1998 roku).
Tak jak pierwszego dnia objawień na Górę Objawień przyszła z Dzieciątkiem Jezus w objęciach, tak samo Maryja Panna przychodzi dzisiaj, przynosząc i dając nam swojego Syna Jezusa. Słowa Matki Bożej nie są głośne, nie są nietypowe, nie są niecodzienne. Jej obecność między nami ukryta jest w zwykłości ludzkich słów i prostocie. Bóg przychodzi do nas w zwykłości i prostocie dziecka. Jezus pozostaje z nami ubrany i ukryty w prostocie eucharystycznego chleba. Właśnie za tą prostotą ukrywa się wszechmoc Bożej miłości i bliskości. A ta wielkość i wszechmoc jest gotowa stworzyć nowe życie i przeobrażać ludzkie serca. Słowa Matki Bożej nie są niczym nowym i nieznanym, one przypominają nam o mądrości i prawdzie Bożego słowa.
Tylko Jezus może dać prawdziwy pokój
Prawdziwym pokojem i miłością może nas wypełnić tylko Jezus. W Boże Narodzenie Bóg się do nas zbliżył, zstąpił do nas, aby uczynić swoją miłość widzialną. Bóg nas nie kocha dlatego, że coś dla niego zrobiliśmy i w taki sposób zasłużyliśmy na Jego miłość, lecz kocha nas, ponieważ w swojej absolutnej wolności postanowił nas kochać. W życiu nauczyliśmy się handlować, wymieniać usługę za usługę, dobro za dobro, przedmiot za przedmiot. Nauczyliśmy się targować. Znany pisarz literatury religijnej Henri Nouwen opisuje duchową sytuację dzisiejszego człowieka, wyjaśniając, że przyzwyczailiśmy się do tego, że ludzie są dla nas dobrzy, jeśli i my jesteśmy dla nich dobrzy, że będą nam pomagać, jeśli my im pomagamy, że będą nas zapraszać, jeśli my ich zapraszamy, że będą nas kochać, jeśli my ich kochamy. W nas wszystkich istnieje przekonanie, że aby ktoś był dla nas miły, to trzeba sobie na to zasłużyć. Nie możemy sobie wyobrazić, że moglibyśmy dostać albo dać coś bezpłatnie. Na wszystko trzeba zasłużyć. Z powodu tego przekonania, które jest głęboko w nas, rodzi się dużo strachu, niepokoju i napięć. Cały czas żyjemy pod presją, że musimy nawzajem sobie udowodnić, że jesteśmy warci miłości. Boimy się, że bylibyśmy bezwartościowi bez uznania i podziwu ze strony innych osób. W taki sposób pozwalamy, aby nasza ludzka godność zależała od reakcji innych na nasze czyny i zaniedbania. Pozwalamy innym, aby decydowali o tym, kim jesteśmy. Wierzymy, że jesteśmy dobrzy, jeśli inni uważają nas za dobrych, że jesteśmy inteligentni, jeśli inni tak uważają. Wierzymy, że jesteśmy pobożni, jeśli inni uważają, że jesteśmy pobożni. To działa w dwie strony. Jeśli nasza wartość jest kwestionowana i jesteśmy odrzuceni, szybko wierzymy w to, że jesteśmy godni pogardy. Jeśli jesteśmy wyśmiewani, szybko wierzymy, że jesteśmy śmieszni. Jeśli jesteśmy źle zrozumiani, zbyt szybko wierzymy, że nie zasłużyliśmy na uznanie. I w taki sposób najgłębsze doświadczenie własnej osoby uzależniamy od zmiennych opinii naszego otoczenia. Tym samym sprzedajemy naszą duszę światu. Już nie jesteśmy gospodarzami w naszym własnym domu. Nasi przyjaciele i wrogowie decydują, kim jesteśmy. Stajemy się zabawkami, zależymy od ich pozytywnego lub negatywnego interpretowania naszych działań. Im bardziej zmniejsza się poczucie naszej wartości, tym większa jest nasza tęsknota za tym, aby się wykazać. Na świecie, w którym wiele ludzi czuje się osamotnionych, izolowanych i opuszczonych tęsknota za miłością rozrasta się do nieludzkich rozmiarów. Ludzie oczekują od siebie więcej, niż mogą sobie wzajemnie dać. Nasza niemoc, aby wzajemnie wypełnić tęsknotę, jest tak ograniczona, że wszyscy stajemy w obliczu niebezpieczeństwa, że się nawzajem rozczarujemy. W taki sposób niezaspokojona tęsknota za miłością zamienia się w przemoc. Przemoc rodzi się z powodu słabej, niewystarczającej wiary w Bożą miłość. To, co w różny sposób i na siłę pragniemy uzyskać od ludzi, Bóg pragnie nam dać w nadmiarze.
Matka Boża jako matka mówi nam: „Dlatego oddajcie mu pokłon w swoich sercach, wybierzcie Go, a będziecie mieć w Nim radość” (orędzie z 25 grudnia 2006 roku). To znaczy: miejcie odwagę uwierzyć Jezusowi, ofiarować swoje życie Jezusowi i będziecie mieć prawdziwy pokój, który tylko Jezus może wam dać.
Boże Narodzenie świętem Ukrzyżowanego
Boże Narodzenie jest świętem pokoju. Lecz musimy uważać, aby nie zrozumieć źle charakteru pokoju, który daje nam Jezus. Boże Narodzenie jest narodzeniem się Ukrzyżowanego, człowieka bólu, wiernego sługi Jahwe. Chrystus przychodzi ustanowić Królestwo Pokoju wewnątrz naszego podzielonego świata. Chrystus zwiastuje pokój poprzez krzyż. Krzyż jest prawdziwą tęczą Bożą, która łączy niebo i ziemię, przerzuca most nad otchłanią i między kontynentami, jak powiedział papież Benedykt XVI. „Krzyż – znak pojednania, przebaczenia, znak miłości silniejszej niż śmierć”.
Najświętsza Maryja Panna, która widzącym w Medziugorju przedstawiła się jako Królowa Pokoju, jest matką Jezusa, a Jezus jest Królem Pokoju. Pokój, który nam przynosi Chrystus poprzez swoje narodzenie, jest zbawieniem dla człowieka we wszystkich jego relacjach. Ten pokój oznacza, że człowiek może być całkowicie w pokoju z samym sobą, ponieważ Bóg go kocha. Poprzez narodziny Boga jako dziecka człowiek może dojść do porozumienia sam ze sobą. Człowiek odkrywa swoją godność Bożą, w której odnajduje pokój z całym stworzeniem i z innymi ludźmi. Można tego szczególnie doświadczyć pozwalając Jezusowi, aby narodził się w nas. Jak Jezus może się w nas narodzić? Może się narodzić w sposób duchowy i odnowić nas. Matka Boża jako matka poprzez swoje objawienia i orędzia dane przez ostatnie lata pragnie, aby w naszym sercu obudziła się miłość do Jezusa. Możemy poznać tylko to, co prawdziwie kochamy. Jezus nie przebywa gdzieś daleko, lecz w ludzkim sercu. Dlatego Matka Boża mówi: „oddajcie mu pokłon w swoich sercach” (orędzie z 25 grudnia 2006 roku). Ważne jest, aby słuchać własnego serca. Nasłuchiwać głosu Jezusa, który mieszka w głębi ludzkiego serca. Jezus nie krzyczy. Nie narzuca się. On nikogo nie zmusza. Jego głos jest opanowany, niemal szepcze. To jest głos łagodnej miłości. Na świecie i w społeczeństwie, w którym żyjemy tak łatwo można nie usłyszeć Bożego głosu. Dlatego jest ważne, aby każdego dnia odnaleźć czas na uważne słuchanie słów Jezusa w swoim sercu. Ważne jest, aby odważyć się na życie z Jezusem, na życie, do którego wzywa nas Matka Maryja. Jezus prosi o wszystko, ale daje jeszcze więcej. Jedynie tak można doświadczyć Bożego Narodzenia jako święta Jezusowego pokoju, poprzez który rodzi się we mnie Chrystus. W taki sposób jest możliwe, aby wszystkie moje rany, rozczarowania czy niespełnione marzenia i iluzje przeobrazić i odrodzić, ponieważ we mnie mieszka Chrystus. Tylko w taki sposób można odnaleźć pokój z samym sobą i z innymi ludźmi. Tylko w taki sposób można mieć pokojowe myśli i słowa, dzięki którym będziemy tworzyć atmosferę pokoju w sobie i wokół siebie. Pokój wypływa z serca, ponieważ pochodzi od Boga. Mogą istnieć pograniczne strefy, których nie dotknął pokój. Wrażliwość może być pobudzona, rozum może być zanurzony w wątpliwościach. Lecz pokój w sercu duszy w żaden sposób nie jest zaburzony. Pokoju nie można kojarzyć z bezruchem, z nie-działaniem. Wręcz przeciwnie, on jest w znaczący sposób połączony z aktywną walką o dobro i sprawiedliwy porządek.
Matka Boża jest cała zwrócona w kierunku Boga
Łagodny człowiek w pewien sposób szerzy wokół siebie ten pokój, które w nim króluje. On staję się atrakcyjną osobą, nawet jeśli nic nie mówi. Rosyjski święty Serafin z Sarowa pięknie powiedział: „przyjmij do twego serca pokój, a wtedy tysiące osób, które są wokół ciebie, zostaną zbawione”. Człowiek oddalony od siebie samego i od Boga nie jest gotowy do pokoju. Jeśli jest zadowolony z siebie i żyje w pokoju z Bogiem, będzie utrzymywał pokój także ze swoimi braćmi i siostrami.
Głównym i najważniejszym życzeniem świątecznym jest to, aby na ziemi był pokój, aby zapanował pokój. Boże Narodzenie jest największym wyrazem Bożej miłości. „ukazała się dobroć i miłość Zbawiciela, naszego Boga, do ludzi” (Tt 3,4). To jest rosa, która w Boże Narodzenie spadła z nieba, łagodność, która niczym deszcz spływa z góry. Ewangelista Łukasz pisze, że do anioła przyłączyło się mnóstwo zastępów niebieskich, które chwaliły Boga: „Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania” (Łk 2,14). Poprzez swoją pieśń anioły oddają sens tego, co się wydarzyło, oświadczają, że narodzenie Dzieciątka urzeczywistnia Bożą chwałę i przynosi pokój ludziom. Pokój, zgodnie z biblijnym znaczeniem, oznacza pełnię wszystkich dóbr, szczególnie przebaczenie grzechów i dar Ducha Bożego. Biblijny wyraz określający pokój (po chorwacku mir) jest bardzo bliski wyrazowi łaska (po chorwacku milost). Pokój, który daje Bóg, oznacza coś więcej niż nieobecność lub zakończenie wojen i ludzkich konfliktów: oznacza ponowne ustanowienie, spokojnej i synowskiej relacji z Bogiem, czyli zbawienie. Usprawiedliwieni z wiary – mówi apostoł – w pokoju jesteśmy z Bogiem. W tym sensie pokój utożsamia się z samą osobą Chrystusa. „On jest bowiem naszym jedynym pokojem” (Ef 2,14).
Maryja Panna jest pełna łaski i jest pełna Boga. Ona wyzbyła się wszystkiego, aby Bóg mógł w niej całkowicie zamieszkać. Ona jest cała zwrócona w kierunku Boga. Dlatego mówi nam: „Dzieci, nikt wam nie może dać pokoju tak jak On, który jest Królem Pokoju. Dlatego oddajcie mu pokłon w swoich sercach, wybierzcie Go, a będziecie mieć w Nim radość” (orędzie z 25 grudnia 2006 roku).
Niech się to zdarzy także w naszym życiu, nie tylko w to Boże Narodzenie, ale i każdego dnia.
o. Ljubo Kurtović
(Opublikowano w Głosie Pokoju nr 14)