„[…] miarę dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i opływającą wsypią w zanadrza wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie”. (Łk 6,38) Jesteśmy wezwani i zobowiązani, aby zadbać i rozwijać zainteresowanie chrześcijańską dobroczynnością, promować i spełniać różne formy charytatywnej troski i służenia człowiekowi w potrzebie. To pięknie brzmi w teorii, lecz ten, kto konkretnie odpowie na to wyzwanie, koniecznie musi zapomnieć przede wszystkim o samym sobie, a to jest, szczególnie w naszych czasach, trudne. Boży sposób i logika regularnie są inne niż ludzka miara i sposób, ponieważ On regularnie wybiera małych, nieznanych, a nawet szalonych w oczach świata, aby zawstydzić tych mądrych i zarozumiałych. Matka Boża przez trzydzieści sześć lat objawień w Medziugorju stworzyła kilkumilionowe wojsko swoich małych, oddanych i ukochanych, którzy na Jej wezwanie odpowiedzieli z miłością i oddaniem. Jedną z takich osób jest ojciec Iko Skoko.
Ojcze Iko, ma Ojciec za sobą wiele lat aktywnej pracy duszpasterskiej. Czy może nam Ojciec krótko przedstawić swoją franciszkańską, a właściwie kapłańską drogę?
Zostałem wyświęcony na księdza przed wojną, w 1990 roku. Swoją kapłańską drogę rozpocząłem w nowicjacie, w klasztorze na Humacu, gdzie byłem przez jeden rok. Następnie dwa lata spędziłem w Zagrzebiu, skąd zostałem wysłany z powrotem do Mostaru gdzie pełniłem funkcję sekretarza prowincji. Potem zostałem mianowany gwardianem w klasztorze na Humacu. Wojenne lata spędziłem w Medziugorju. Przez pięć lat byłem wikariuszem w Čitluku, potem przez jakiś czas w wiosce Čerin skąd poszedłem do klasztoru świętego Piotra i Pawła w Mostarze, gdzie jako gwardian spędziłam kolejne sześć lat. Tutaj jestem do dzisiaj, ale od tego roku jestem wychowawcą postulantów. Gdy ma się wiele obowiązków, czas mija szybko i w taki sposób zebrało się już 26 lat mojego kapłaństwa.
Oprócz regularnej pracy duszpasterskiej jest ojciec także profesorem na uniwersytecie. Kiedy zaczęła się Ojca praca akademicka?
Zaczęła się w 1996 roku i mogę za to podziękować po pierwsze Bogu, a w drugiej kolejności ówczesnemu prowincjałowi. Prowincjał Tomislav Pervan pozwolił, abym włączył się w życie wspólnoty akademickiej tutaj w Mostarze. Muszą także wspomnieć o głównym „winnym”, czyli moim profesorze Pavle Novoselu, który w tamtym czasie był moim wykładowcą komunikologii. On mnie „wciągnął” w tę dziedzinę nauki. Dzisiaj jestem profesorem zwyczajnym na Wydziale Filozofii. Praca ze studentami, młodymi ludźmi jest czymś przepięknym, choć równocześnie to bardzo wymagające i odpowiedzialne. Oprócz tego, że przekazujemy im treści i informacje, jesteśmy także w pewien sposób wychowawcami i szczególnie tej roli nie wolno nam nigdy zaniedbać. Jesteśmy jeszcze młodym i małym uniwersytetem, ale z każdym dniem, z każdym nowym krokiem powoli dojrzewamy, wyrastamy na instytucję, która stara się w młodzieży zakrzewić prawdziwe wartości i tego ducha przemian, który jest ważny zwłaszcza dla młodzieży, a także dla całego tego kraju i narodu.
Wspomniał Ojciec, że wojenne lata spędził pełniąc posługę w Medziugorju. Czy mógłby nam coś Ojciec powiedzieć o tym okresie?
Okres od września 1991 roku do września 1993 roku spędziłem w Medziugorju. Tutaj zastała mnie wojna. Swoją pierwszą Mszę świętą w Medziugorju odprawiłem na wzgórzu Križevac. W czasie odprawiania tej Mszy świętej w okolicy już było słychać echa wybuchów artyleryjskich. Większość medziugorskich dzieci i kobiet uciekła do Chorwacji, w Medziugorju zostali sami mężczyźni. My, Franciszkanie regularnie pełniliśmy posługę duszpasterską bez względu na to, że pierwsza linia frontu była bardzo blisko, a granaty nierzadko spadały także i na samo Medziugorje. Modlitwy były odmawiane w piwnicach. W tym czasie szczególną troską otaczaliśmy naszych żołnierzy, naszych parafian, którzy byli zmobilizowani, aby bronić swoich domów. Staraliśmy się ich codziennie odwiedzać i dawać im wsparcie,
Tymczasem muszę podkreślić jedną rzecz. Nawet w czasie wojny nie było nawet jednego dnia, żeby przynajmniej jeden pielgrzym nie przyjechał do Medziugorja. W tamtym czasie przyjeżdżało szczególnie wielu Włochów, którzy działali w organizacjach charytatywnych i przywozili pomóc.
Jak był Ojciec związany z Medziugorjem przed przyjazdem tutaj?
Z Medziugorjem byłem związany już od pierwszych dni objawień. Kiedy mi powiedzieli, że Matka Boża objawiła się w Medziugorju już następnego dnia z moją dzisiaj śp. matką poszliśmy na Górę Objawień. Gdy byłem w klasie maturalnej, jeden z widzących, Ivan Dragičević przyjechał do seminarium w miejscowości Visoko. Od razu zgromadziliśmy się wokół niego i każdego dnia szliśmy do kaplicy, aby odmówić Wierzę i siedem razy Ojcze nasz. W tym czasie za każdym razem kiedy byłem w Hercegowinie, jeździłem do Medziugorja niemal codziennie.
Pewnego razu, o ile dobrze pamiętam, to był okres przed Niedzielą Palmową, a wojna była już wtedy całkiem pewna, zaproponowałem tamtejszemu gwardianowi o.Zoranowi Senjaku, żebyśmy razem z parafianami z parafii Humac poszli na Górę Objawień modlić się w intencji pokoju. Jako pierwszy wspiąłem się na wzgórze i zauważyłem pewną kobietę, która modliła się w miejscu objawień. To była moja matka. To spotkanie z nią na Górze Objawień było chyba jednym z ostatnich spotkań z nią. Te kilka chwil na Górze Objawień z nią sam na sam to było bardzo mocne i szczególne doświadczenie. Moja matka: skromna, cicha i pobożna kobieta niedługo później umarła.
W medziugorskim wydaniu Głosu Pokoju pisaliśmy już o budowie obiektu Dompes w Mostarze, którego inicjatorem jest właśnie Ojciec. Skąd zrodził się pomysł na budowę takiego obiektu?
My, bracia zakonni bardzo dobrze wiemy, czym jest szkolnictwo i co oznacza edukacja, ponieważ to, co w Bośni i Hercegowinie rozpoczęli franciszkanie, w pewien sposób stanowi o tym, że naszym obowiązkiem jest pomaganie studentom. W zeszłym roku zaczęliśmy budowę akademika dla 150 studentów z najuboższych rodzin. Z uwagi na to, że dzisiaj studiowanie jest bardzo drogie, szukaliśmy sposobu i znaleźliśmy go, aby w tych trudnych czasach ułatwić życie zarówno studentom, jak i ich rodzicom. Dompes, czyli Dom Chleba i Ducha, oprócz akademika będzie miał kuchnię dla ubogich oraz centrum dialogu.
Jak widzimy, prace idą szybko?
Dzięki zarówno tym licznym małym darczyńcom, którzy być może przeznaczyli na to ostatnią złotówkę, jak i tym wielkim, jak np. rząd Republiki Chorwacji, rząd województwa Široki Brijeg, federalny rząd i licznym osobom, które pragną pozostać anonimowe budowa akademika tak szybko postępuje. Właśnie kończymy dach i fasadę, są już otwory na okna. W Medziugorju już od 20 lat działa „Stowarzyszenie ojca Slavka Barbaricia”, które pomaga studentom, także oni nam pomogli sfinansować ten projekt i jeden pokój będzie nosił imię właśnie tego stowarzyszenia. Z uwagi na to, że należymy do tej samej prowincji, a także ze względu na to, że nasza misja jest taka sama, planujemy w nadchodzącym czasie połączyć nasze siły w projektach, które będą korzystne dla naszych studentów.
Przy akademiku budujemy także centrum dialogu, które będzie bardzo symboliczne, ponieważ znajduje się dokładnie na linii dawnego frontu i podziału miasta. Wojny i konflikty mają swój czas, dlatego musi także nadejść czas pogodzenia się, spotkania, poznania się. Następną częścią projektu Dompes jest kuchnia dla ubogich, w której ciepły posiłek będą mogli dostać bezdomni i ci najbardziej potrzebujący. Dla wszystkich trzech jednostek organizacyjnych projektu Dompes wymyśliliśmy odpowiednie imiona. Czekamy jeszcze na ich oficjalne potwierdzenie. Kuchnia dla ubogich powinna nazywać się „Kuchnia dla Ubogich o. Didaka Bunticia”, centrum dialogu będzie nosiło imię „Centrum Dialogu św. Franciszka”, a akademik „Akademik św. Matki Teresy”.
To jest z pewnością godny pochwały projekt, który pomoże wielu ludziom. Czy może nam Ojciec na koniec powiedzieć, co myśli dzisiaj o Medziugorju?
Nie ma wątpliwości, że Medziugorje jest wielkim darem nie tylko dla tego kraju i Hercegowiny, ale w dużo szerszym kontekście. Medziugorje jest jedną wielką perłą. Tam spędziłem dla mnie osobiście dwa ważne lata, a także dzisiaj poprzez spowiadanie i głoszenie kazań jestem związany z Medziugorjem. Odpowiedzialność za Medziugorie nie spoczywa tylko na parafianach i braciach zakonnych, którzy aktualnie tam działają, ale na wszystkich franciszkanach naszej prowincji, następnie na Kościele tutaj w Hercegowinie, a także na nas wszystkich. Medziugorie złączyło nas z całym światem, a to szczególnie można było odczuć w czasie wojny. Złączyło nas poprzez modlitwę. Niezliczone osoby nawróciły się w Medziugorju, ponownie przystąpiły do sakramentu spowiedzi, niezliczone rodziny pojednały się tutaj. Oczywiście istnieją także negatywne zjawiska. Lecz jeśli popatrzymy na wszystko jako całość, Medziugorje jest wielkim Bożym darem i błogosławieństwem dla Kościoła. Tutaj żyje się tym, do czego wzywa Kościół i co jest misją Kościoła na świecie. Ktoś powiedział, że Medziugorje nie jest teorią wiary, ale życiem wiarą. Zgadzam się z tym całkowicie.
Ojcze Iko dziękuję za rozmowę!
Dziękuję Pani!
Tonina Ibrulj
(Opublikowano w Głosie Pokoju nr 11)