Czytając orędzia Matki Bożej od czasu do czasu spotykamy się z wezwaniem do wzrostu. Tak jak inne słowa używane przez Maryję, słowo wzrost jest prostym słowem, więc z łatwością może umknąć naszej uwadze. Przeoczylibyśmy, że mowa o jednej z najważniejszych lekcji w Szkole Matki Bożej, jednym ze wstępnych warunków do zrozumienia Jej pozostałych orędzi.
Wzrost biblijnym pojęciem
Od samego początku od stworzenia Bóg wzywa człowieka do wzrostu. Wzrost dotyczy nie tylko wzrostu liczby ludzi „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się” (Rdz 1,28), ale także wzrostu duchowego jednostki. Przykładów takiego wzrostu jest wiele. „Młody zaś Samuel rósł i coraz bardziej podobał się tak Panu, jak i ludziom” (1 Sm 2,26). Taki sam był Jan Chrzciciel: „Chłopiec zaś rósł i wzmacniał się duchem, a żył na pustkowiu aż do dnia ukazania się przed Izraelem” (Łk 1,80). Co samo dotyczy także Jezusa: „Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi” (Łk 2,52).
Bóg dał człowiekowi dary (talenty) i pragnie, aby on je rozwijał (Mt 25,14-30). Kto się liczy z Bogiem, temu „moc wzrasta” (1 Sm 2,1). Paweł głosił, że Kościół jest budowlą, której kamieniem węgielnym jest Chrystus, „w Nim zespalana cała budowla rośnie na świętą w Panu świątynię” (Ef 2,21). Jego pragnieniem jest, aby miłość chrześcijan „doskonaliła się coraz bardziej i bardziej” (Flp 1,9). Paweł jest dumny z tego, że u chrześcijan w Salonikach „wiara bardzo wzrasta, a miłość wzajemna u każdego obfituje” (2 Tes 1,3). Jego modlitwy za Kolosan sprowadzają się do pragnienia, aby żyli „wydając owoce wszelkich dobrych czynów i rosnąc przez głębsze poznanie Boga” (Kol 1,10).
Pojęciem, które nam przybliża i ukazuje sens wzrostu jest droga. Już z samej bliskości, w jakiej umieszcza te pojęcia Matka Boża, możemy się domyślić, że pomiędzy wzrostem i drogą istnieje podobieństwo i połączenie. „A wówczas, dzieci, będziecie mogli nieustannie wzrastać na drodze świętości” (orędzie z 25 września 1989 roku). „Pragnę, by każdy z was odkrył drogę świętości i wzrastał na niej do wieczności” (orędzie z 25 kwietnia 1990 roku). „[…] i wzywam, byście wzrastali na drodze, którą poprzez mnie Bóg rozpoczął dla waszego zbawienia” (orędzie z 25 października 2009 roku).
Oba pojęcia wzrost i droga są obrazami człowieka i oba te pojęcia zawierają w sobie dynamikę (ruch i rozwój). Człowiek jest homo viator, pielgrzymem, istotą wędrującą, a bycie w drodze oznacza bycie w ruchu, przemieszczanie się z określonego punktu do jakiegoś celu. Człowiek stale jest w drodze i równocześnie nieustannie szuka drogi. Tak samo człowiek jest istotą, która może wzrastać. Fizycznie do określonego wieku, a duchowo nieustannie.
Zarówno wzrost, jak i droga są biblijnymi pojęciami. Zgodnie z Biblią człowiek jest pielgrzymem na tej ziemi ku wieczności. Bóg wymaga od człowieka ciągłego ruchu. W taki sposób wzywa Abrahama, aby wyszedł ze swojego kraju i wyruszył w drogę do innego miejsca. Poprzez Mojżesza Bóg wyprowadza swój naród z niewoli egipskiej i po pustynnych drogach prowadzi go do Ziemi Obiecanej.
Droga i wzrost są obrazami chrześcijanin. Pierwszych chrześcijan, tzn. wczesny Kościół, przeciwko któremu walczył, Paweł nazywa Drogą. „Prześladowałem tę drogę, głosując nawet za karą śmierci, wiążąc i wtrącając do więzienia mężczyzn i kobiety” (Dz 22,4). Używając pojęcia „droga” Paweł nie myślał tylko o drodze, po której kroczymy ani o drodze życiowej, czyli okresie od narodzin do śmierci, lecz o naśladowaniu, o tych, którzy pomimo innych „dróg”, nauk i nauczycieli, zdecydowali się naśladować Chrystusa. Chrześcijanie to ci, którzy na drodze przez to życie ku wieczności zdecydowali się naśladować Jezusa; On powiedział o Sobie, że jest „drogą” (J 14,6).
Lecz pod pojęciem drogi, oprócz tych rozróżnień Paweł myślał także o wewnętrznej pracy, wewnętrznym procesie, o rozwoju i wzroście chrześcijan: „Lecz wy starajcie się o większe dary” (1 Kor 12,31) – w taki sposób Paweł wzywa chrześcijan w Koryncie. Większe dary, o które powinniśmy się starać, to przede wszystkim: wiara, nadzieja i miłość.
Istnieje droga do zdobycia większych darów: „ja wam wskażę drogę jeszcze doskonalszą” (1 Kor 12,31). Tą drogą jest właśnie wzrost wiary, nadziei i miłości. Wiara, nadzieja i miłość przypominają drogę i ziarna. Mowa o żywych, dynamicznych rzeczywistościach, w których jak na drodze możemy się poruszać, względnie – niczym ziarna – wzrastać.
Chrześcijanin może zatrzymać się na drodze, pozostać na poziomie „przeciętnego” chrześcijanina, a może niczym ziarna rozwijać się, dorastać do dojrzałości (por. z 1 Kor 13,11). Wiara, nadzieja i miłość mogą, także kiedy mowa o dojrzałym człowieku, pozostać na poziomie dziecka, a mogą wzrastać i doprowadzić „do człowieka doskonałego, do miary wielkości według Pełni Chrystusa” (Ef 4,13).
Wzrastać oznacza pozwolić Chrystusowi, aby w nas rósł. „W każdym chrześcijaninie Chrystus żyje Swoje nowe życie. Najpierw jest dziecko, które rośnie, aż osiągnie chrześcijańską pełnoletność. Chrześcijanin rośnie w taki sposób, że rośnie jego wiara, wzmacnia się miłość, a on staje się coraz bardziej świadomy swego chrześcijaństwa i coraz głębiej przyjmuje swoją chrześcijańską odpowiedzialność”. (Romano Guardini, tłumaczenie z chorwackiego)
Słowa Jana Chrzciciela można zastosować także do wzrostu duchowego: „Potrzeba, by On wzrastał, a ja się umniejszał” (J 3,30). A umniejszać się powinniśmy, dopóki nie dojrzejemy do dziecka: „Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego»” (Mk 10,15). Paweł doświadczył tego, dlatego daje świadectwo: „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2,20). Zatem kiedy chrześcijanie wzrastają, wówczas wzrastają „Bożym wzrostem” (Kol 2,19).
Wzrost Chrystusa w człowieku jest owocem fundamentalnej zmiany. O tym daje nam świadectwo przykład dwóch uczniów, którzy znajdują się na drodze z Jerozolimy do Emaus. Na początku tej drogi panuje w nich stan ślepoty, ich oczy są zamknięte: „Gdy tak rozmawiali i rozprawiali z sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi. Lecz oczy ich były niejako na uwięzi, tak że Go nie poznali” (Łk 24,15-16). Następnie są smutni: „zatrzymali się smutni” (Łk 24,17) i rozczarowani: „A myśmy się spodziewali, że On właśnie miał wyzwolić Izraela” (Łk 24,21), przerażeni: „Nadto jeszcze niektóre z naszych kobiet przeraziły nas: były rano u grobu, a nie znalazłszy Jego ciała, wróciły […]” (Łk 24,22-23). Jezus swoim spojrzeniem w głąb ich istot wskazuje nam panujący w nich stan: „O nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy!” (Łk 24,25).
Wszystko natomiast zmienia się w drodze, w drodze z Jezusem. Dzięki słuchaniu Jego słów: „I zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego” (Łk 24,27). Zmiany w nich dostrzegamy dzięki wzrostowi zainteresowania Jezusem: „Tak przybliżyli się do wsi, do której zdążali, a On okazywał, jakoby miał iść dalej. Lecz przymusili Go, mówiąc: «Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił». Wszedł więc, aby zostać z nimi” (Łk 24,28-29). Na początku nie zależało im na Jezusie, a teraz pragną z Nim być. W pierwszej chwili spotkania z Jezusem ich oczy były zamknięte, serce chłodne i powolne, lecz gdy pokonali pokusę i pozostali z Nim na drodze, dzięki słuchaniu Jego słów, coś się w nich zmieniło: „I mówili nawzajem do siebie: «Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?»” (Łk 24,32). Zmiana jest widoczna: ich serca zaczęły pałać, poruszyły się, ożyły.
Kulminacja zmian dokonujących się w nich nastąpiła na końcu drogi z Jezusem, kiedy siedzieli za stołem: „Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy oczy im się otworzyły i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu” (Łk 24,30-31). Przejrzeli na oczy, rozpoznali Jezusa!
Lecz to nie jest koniec ich zmian. Zanim spotkali Jezusa, odchodzili z Jerozolimy z ciężarem w sercu, chcąc o niej zapomnieć i nigdy do niej nie wracać, a po spotkaniu z Jezusem i po głębokiej przemianie, której doświadczyli, zdecydowanie wracają do Jerozolimy: „W tej samej godzinie wybrali się i wrócili do Jerozolimy” (Łk 24,33).
W słowach dwóch uczniów zauważamy jeszcze jedną cechę wzrostu w drodze: „kiedy nam wyjaśniał Pisma”. Pisma, czyli Słowo Boże, możemy odkrywać i wzrastać w relacji ze Słowem Bożym. Niektórzy ludzie nie wzrastają, ponieważ nigdy nie weszli w kontakt ze Słowem Bożym w poważny sposób. Pozostali na powierzchni i nigdy nie poznali głębi, a tym samym nigdy nie rozwinęli w sobie tej możliwości, którą odkrywa nam Słowo Boże.
Byśmy zrozumieli Słowo Boże, potrzebny jest czas. Byśmy poznali Boga, potrzebna jest droga i wzrost. Bóg jest obecny tutaj i teraz, tak jak Jezus był obecny wśród tych dwóch uczniów, ale oni Go nie widzieli z powodu stanu, który w nich panował. Lecz Boga możemy odkrywać.
Jeśli potraktujemy czytanie Słowa Bożego jako czas pełen łaski, potrzebny do poznania Boga, jeśli wsłuchamy się w to, co nam Jezus zaleca i pozwolimy Mu, aby On odkrył nam Pisma, wówczas nasze serce zacznie pałać, a oczy się otworzą. Poznamy i odkryjemy zarówno Boga, jak i siebie. W ten sposób nieustannie będziemy wzrastać.
Ludzki wzrost w wierze, nadziei i miłości nie zawsze może być widoczny na zewnątrz. Nie musi oznaczać, że wiara, nadzieja i miłość kulminację swojego wzrostu osiągają w momencie, kiedy chrześcijanin mówi językami, ma dar prorokowania, zna wszystkie tajemnice i posiada wszelką wiedzę, przenosi góry, rozdaje cały swój majątek albo wystawia swoje własne ciało na spalenie (por. z 1 Kor 13,1-3).
Własny wzrost nie jest celem samym w sobie. Chrześcijanin nie wzrasta w miłości z powodu siebie, ale z powodu innych. Wzrost jest służeniem innym. Paweł dobrze to zrozumiał: „Natomiast żyjąc prawdziwie w miłości sprawmy, by wszystko rosło ku Temu, który jest Głową – ku Chrystusowi. Z Niego całe Ciało – zespalane i utrzymywane w łączności dzięki całej więzi umacniającej każdy z członków stosownie do jego miary – przyczynia sobie wzrostu dla budowania siebie w miłości” (Ef 15-16). Dlatego Królowa Pokoju nas wzywa: „Cieszę się z powodu was wszystkich, którzy jesteście na drodze świętości i proszę was, pomóżcie swoim świadectwem tym, którzy nie potrafią żyć święcie”. (orędzie z 24 lipca 1986 roku)
o. Marinko Šakota OFM
(Opublikowano w Głosie Pokoju nr 12)